poniedziałek, 31 października 2011

2.

Kolejny nudny dzień spędzony w domu.Lisa już znalazła przyjaciół,a ja co?
Znów będę przesiadywać całymi dniami w domu,nienawidzę tego!
Może powinnam gdzieś wyjść?A co jeśli wszyscy będą się śmiać?
Bez sensu,błędne koło.W tym momencie zauważyłam Lisę idącą ku bramie,była uśmiechnięta.
- Caroline!Jutro jest casting do programu ''Super model'',coś dla ciebie - powiedziała
- Lisa,przestań... - odparłam
- Spróbuj,co ci szkodzi? - zapytała
- No w sumie tak,ale...
- Więc idziesz?No widzisz!
Następnego dnia.
- Jesteś pewna,że powinnam tam iść? - zapytałam po raz kolejny
- Z pewnością,masz chude nogi i w ogóle - odparła
Jeszcze raz spojrzałam w lustro.Faktycznie,miałam nie najgorszą,chyba brakuje mi pewności siebie.
Do wyjścia pozostało piętnaście minut.Lisa obiecała,że mnie odprowadzi.
- I tak się boje,jest wiele ładniejszych ode mnie - stwierdziłam
- Ale spróbuj,zobaczysz,że przejdziesz  - upierała się
Jeszcze raz spojrzałam w lustro.Kremowa bluzka,spódnica w kwiatki,kremowe buty na koturnie - chyba jest okej.Chciałabym przejść,ale tam będzie co najmniej dwieście dziewczyn,jak nie więcej.Tata bez problemu się oczywiście zgodził.
- Dobra,idziemy - powiedziała Lisa
Zeszłyśmy po schodach,Liz zamknęła drzwi i poszłyśmy prosto na Oak Street. 
Gdy to zobaczyłam,kopara mi do piekieł opadła.Było tam pełno dziewczyn,masakrycznie pełno,około tysiąca na oko.
- Lisa,nie mam szans - zaśmiałam się
- Zobaczymy - odparła
Stanęłyśmy pośród tych wszystkich dziewczyn.Nieźle sobie postoimy,ale cóż,tak to jest na castingach.Może faktycznie miałabym szansę się dostać,jestem wysoka i twarz mam całkiem ładną.Spojrzałam na dziewczyny dookoła.Niektóre były naprawdę ładne.
- Zobaczysz - powtórzyła Liz
- Popatrz tylko dookoła,może jestem wysoka,ale one są ładniejsze - odparłam
- Oj tam,oj tam,nie wszystkie.Z resztą,mało która jest taka chuda - stwierdziła - zawsze chciałaś iść na casting.
- Może i faktycznie się uda - odpowiedziałam
Ponownie rozejrzałam się dookoła.Niektóre miały naprawdę ładne twarze,ale zniszczone włosy.Mogły mi pozazdrościć,bo moje były w dobrym stanie.
- Postoimy sobie,co? - odezwała się Liz
- Noo...Sporo ich jest,a pomyśleć,że tylko dwadzieścia przejdzie dalej - odpowiedziałam
- Wiesz,moim zdaniem masz duże szanse - dodała - chcesz coś do picia? - zapytała
Kiwnęłam głową.Obok był mały sklep,Liz po chwili wróciła z dwiema puszkami fanty.
Stałyśmy jeszcze tak dwie godziny,nogi bolały mnie niemiłosiernie,a tu jeszcze co najmniej kolejne dwie godziny stania.
- Liz,nie chce mi się już tu stać... - narzekałam
- Ale casting chcesz wygrać,nie? - zapytała - no właśnie.
- Jednak to nie zmienia faktu,że nie chce mi się tutaj stać - stwierdziłam
Było już około godziny szóstej.
- Zadzwonię do taty - oznajmiła Liz
Nie czułam nóg,totalnie.Ciekawe,czy przejdę.Nie no,nie mam szans.Chociaż...Niektóre to faktycznie nie mają najpiękniejszej twarzy i nie są bardzo wysokie.Westchnęłam.
To się okaże.
Po chwili wróciła Liz.
- Załatwione,tata po nas przyjedzie - powiedziała - tyle że faktycznie jeszcze jest ich sporo - rozejrzała się dookoła
Uśmiechnęłam się sama do siebie.Już nie mogę się doczekać.Kolejka szła coraz szybciej i szybciej,aż w końcu przede mną stało około dziesięć dziewczyn i zaczęłam się stresować.
Jedna niepewnym krokiem weszła do budynku.Ciekawe,czy jurorzy są groźni.Później następna i kolejna.Zostało już tylko siedem,a ja trzęsłam się ze strachu,sama nie wiem czemu.Potem kolejna,kolejna i kolejna.Zostały cztery,a po chwili już tylko dwie.
Dam radę - pomyślałam.
                                                      ___________________________
Oj tam,oj tam,beznadziejny.

środa, 26 października 2011

1.

Znowu zostałam potrącona przez tego palanta.Znowu dostałam papierową kulką w głowę.Znowu usłyszałam jak ktoś mnie krytykuje.
- Przestańcie! - krzyknęłam z płaczem kierując się w stronę damskiej toalety.Za sobą słyszałam tylko ciągłe śmiechy,ponownie zostałam wytknięta palcem przez kogoś,kto jest uważa się za lepszego.Nie wytrzymałam, chwyciłam żyletkę kiedy...
- Caroline,wstawaj,jesteśmy na miejscu! - usłyszałam głos siostry
Odetchnęłam z ulgą,że sen nie jest jawą.Będę miała prywatne nauczanie,Lisa też.
Mój wzrok zatrzymał się na nowym domu.
- Podoba ci się? - zapytał ojciec
- Jasne - odparłam,uśmiechnęłam się lekko
Wzięłam swoje walizki i weszliśmy do domu.
- Będę miała swój pokój? - zapytałam
- Oczywiście,zaraz cię zaprowadzę - uśmiechnął się - spodoba ci się,zobaczysz.
Po chwili znajdowałam się w moim nowym pokoju.Miał ściany koloru błękitnego.
- Na prawdę ładny - stwierdziłam
Usiadłam na łóżku.
- Tam masz nowy laptop,a w pudełku na biurku masz mp3 i takie różne - powiedział - idę zaprowadzić Lisę do pokoju i rozpakować rzeczy.
On chyba naprawdę nie wie,że nie potrzebuję nowego laptopa,czy telefonu,kasa to nie wszystko.Co mi po tym?Zaczynało mnie wkurzać jego podejście.
Przejechałam palcem po fotografii mojej i Amy.
Patrząc na zdjęcie zasnęłam.Znowu te śmiechy,znowu wytykanie palcami.Obudziłam się z płaczem. Usiadłam na parapecie wpatrując się w widok za oknem.Ocierałam łzy myśląc o tym,co będzie. Dzień już prawie wstał.Wydawać się mogło, że słońce dawało mi szansę na przygotowanie się do tego co mnie spotka.Kiedy już nie płakałam, oddychając głęboko mogłam podziwiać wschód słońca.Zeszłam z parapetu i skierowałam się do mojej torby,którą dawno powinnam rozpakować.Otworzyłam ją i wyciągnęłam zwykłe czarne rurki, koszulkę i sweter.Żaden specjał,hello,to ja,Caroline.Pokierowałam się do mojej łazienki i odbyłam poranną toaletę.Rozczesałam włosy i związałam je w luźny kucyk. Maznęłam rzęsy mascarą i zeszłam na dół.Lisa jedząc śniadanie oznajmiła,że ojciec już w pracy.
- Zaraz przyjdzie pani Thompson - dodała
- Kto? - zapytałam
- No,pani Thompson,nasza nauczycielka.
- A,trzeba było tak od razu.
* * *
Po lekcjach poszłam do ogrodu.Lisa gdzieś wyszła,ja z pewnością nie poznam nikogo fajnego,nie będę miała tutaj żadnych przyjaciół.Tam przynajmniej miałam Amy.
Wcześniej mieszkałam w Kanadzie,tam również nie miałam przyjaciół.Z resztą,mam już za sobą sporo przeprowadzek.
Zawsze,w każdej szkole było to samo : wyzwiska,śmiechy...Miałam tego dość,ale teraz mam prywatne nauczanie,więc nie będzie źle.
Lisa była akceptowana,zawsze miała przyjaciół,natomiast ja miałam tylko Amy.


---------------------------------
Strasznie powoli mi idzie pisanie. : C

wtorek, 25 października 2011

Prolog

- Wyprowadzamy się - powiedział tata
- Super,będę za wami tęsknić - odparłam
- Nie Caroline,ty się wyprowadzasz z nami - zaśmiał się
- Tato,który to już raz?Litości.
- Przepraszam...Być może to już ostatni raz,ale w LA dostałem lepszą pracę...
- W LA?! - ucieszyłam się
- Tak,w LA - odparł - cieszysz się?
- No jasne! - krzyknęłam - wiesz,że zawsze chciałam tam mieszkać.To kiedy się wyprowadzamy?
- Za trzy dni,możesz zacząć się pakować - powiedział
- Super! - cieszyłam się
Z uśmiechem na twarzy pobiegłam do pokoju.Wyciągnęłam telefon w celu zadzwonienia do mojej przyjaciółki - Amy.
                                               _________________________________
I jest prolog,marny,ale jest!

piątek, 9 września 2011

Bohaterowie


Caroline Westwood
16 lat.


                                                                     Lisa Westwood
18 lat.



Justin Bieber
17 lat.


Boris Westwood
34 lata.


Patricia Mallette
30 lat.

__________________________

 Tu Maaagdaaaa!Założyłam się z Pati,że dobijemy (tak,piszemy razem) 30 rozdziałów,uda się? ;dd
Napisałabym coś jeszcze,ale muszę się zwijać do domu,a jestem u Pati. xD