środa, 26 października 2011

1.

Znowu zostałam potrącona przez tego palanta.Znowu dostałam papierową kulką w głowę.Znowu usłyszałam jak ktoś mnie krytykuje.
- Przestańcie! - krzyknęłam z płaczem kierując się w stronę damskiej toalety.Za sobą słyszałam tylko ciągłe śmiechy,ponownie zostałam wytknięta palcem przez kogoś,kto jest uważa się za lepszego.Nie wytrzymałam, chwyciłam żyletkę kiedy...
- Caroline,wstawaj,jesteśmy na miejscu! - usłyszałam głos siostry
Odetchnęłam z ulgą,że sen nie jest jawą.Będę miała prywatne nauczanie,Lisa też.
Mój wzrok zatrzymał się na nowym domu.
- Podoba ci się? - zapytał ojciec
- Jasne - odparłam,uśmiechnęłam się lekko
Wzięłam swoje walizki i weszliśmy do domu.
- Będę miała swój pokój? - zapytałam
- Oczywiście,zaraz cię zaprowadzę - uśmiechnął się - spodoba ci się,zobaczysz.
Po chwili znajdowałam się w moim nowym pokoju.Miał ściany koloru błękitnego.
- Na prawdę ładny - stwierdziłam
Usiadłam na łóżku.
- Tam masz nowy laptop,a w pudełku na biurku masz mp3 i takie różne - powiedział - idę zaprowadzić Lisę do pokoju i rozpakować rzeczy.
On chyba naprawdę nie wie,że nie potrzebuję nowego laptopa,czy telefonu,kasa to nie wszystko.Co mi po tym?Zaczynało mnie wkurzać jego podejście.
Przejechałam palcem po fotografii mojej i Amy.
Patrząc na zdjęcie zasnęłam.Znowu te śmiechy,znowu wytykanie palcami.Obudziłam się z płaczem. Usiadłam na parapecie wpatrując się w widok za oknem.Ocierałam łzy myśląc o tym,co będzie. Dzień już prawie wstał.Wydawać się mogło, że słońce dawało mi szansę na przygotowanie się do tego co mnie spotka.Kiedy już nie płakałam, oddychając głęboko mogłam podziwiać wschód słońca.Zeszłam z parapetu i skierowałam się do mojej torby,którą dawno powinnam rozpakować.Otworzyłam ją i wyciągnęłam zwykłe czarne rurki, koszulkę i sweter.Żaden specjał,hello,to ja,Caroline.Pokierowałam się do mojej łazienki i odbyłam poranną toaletę.Rozczesałam włosy i związałam je w luźny kucyk. Maznęłam rzęsy mascarą i zeszłam na dół.Lisa jedząc śniadanie oznajmiła,że ojciec już w pracy.
- Zaraz przyjdzie pani Thompson - dodała
- Kto? - zapytałam
- No,pani Thompson,nasza nauczycielka.
- A,trzeba było tak od razu.
* * *
Po lekcjach poszłam do ogrodu.Lisa gdzieś wyszła,ja z pewnością nie poznam nikogo fajnego,nie będę miała tutaj żadnych przyjaciół.Tam przynajmniej miałam Amy.
Wcześniej mieszkałam w Kanadzie,tam również nie miałam przyjaciół.Z resztą,mam już za sobą sporo przeprowadzek.
Zawsze,w każdej szkole było to samo : wyzwiska,śmiechy...Miałam tego dość,ale teraz mam prywatne nauczanie,więc nie będzie źle.
Lisa była akceptowana,zawsze miała przyjaciół,natomiast ja miałam tylko Amy.


---------------------------------
Strasznie powoli mi idzie pisanie. : C

1 komentarz:

  1. Hej. Pierwszy raz czytam. I jest zajebiście. Czekam na kontynuacje. A i zapraszam do mnie :
    http://zyjpoprostuzyj.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń